Sesja narzeczeńska w agroturystyce u Jasia i Małgosi – totalne zaskoczenie i piękny zachód słońca
Są takie miejsca, które z pozoru wyglądają zwyczajnie, ale jak już wejdzie się w ich klimat… to człowiek nie chce wychodzić. I dokładnie tak było z agroturystyką u Jasia i Małgosi – miejsce, które totalnie nas zaskoczyło różnorodnością.
Zrobiliśmy tu sesję narzeczeńską, która była pełna luzu, emocji i takich smaczków, które sprawiają, że zdjęcia stają się wyjątkowe.
Bilard z emocjami
Na start… sala bilardowa! Tak, dobrze czytasz – romantyczna sesja i bilard mogą iść w parze. Szczególnie gdy on jest jego wielkim fanem. To był jego świat, jego klimat – i dzięki temu mieliśmy prawdziwe emocje, śmiech i autentyczne gesty. Uwielbiam takie personalne akcenty!
Żółty tuk tuk i złoty zachód
Potem złapaliśmy się na zachód słońca przy żółtym tuk tuku (serio, czy to nie brzmi jak marzenie fotografa?). Światło grało idealnie, narzeczeni byli już totalnie wyluzowani, a zdjęcia z tego momentu mają w sobie coś z filmu drogi.
Latanie nad jeziorem!
Na koniec poszliśmy nad jezioro, które… znowu zaskoczyło. Bo nie było tylko pięknym tłem. Tam narzeczeni latali na linie nad taflą wody — i nie, to nie metafora (ja bym się w życiu na to nie odważyła!). To był czysty fun i dzikość, którą kocham łapać w kadrach.
Ten moment pokazał idealnie, że sesja narzeczeńska nie musi być tylko o patrzeniu sobie w oczy w zachodzącym słońcu (choć to też było!). Może być też o radości, pasji i wspólnych przeżyciach, które zbliżają.
Filmik z sesji? No jasne!
Z każdej sesji staram się też nagrać mini filmik – taką pamiątkę z narzeczeństwa, do której można wracać latami. I tak było i tym razem. Ruch, dźwięk, emocje – to wszystko składa się na historię, którą chce się przeżywać jeszcze raz.
Masz ochotę na taką sesję z klimatem, przygodą i nutką szaleństwa?
Daj znać – wspólnie znajdziemy miejsce i pomysł, który będzie totalnie Wasz.
